Sklamałabym pisząc, że biega mi się tak dobrze, jak przed operacją. Cała moja forma, którą zbudowałam w 2012 roku uległa zresetowaniu i zaczynam właściwie od zera. Kondycja jest w nienajlepszym stanie, tempo mam słabe i biegam na granicy, w tym sensie, że nieraz czuję, że już bardziej przyspieszyć nie mogę. Z jednej strony to moja własna forma, z drugiej pewnie też warunki pogodowe - wiadomo, że zimą, gdy jest minusowa temperatura, a drogę pokrywają nierówne warstwy śniegu, biega się po prostu ciężej. Nie przeszkadza mi jednak ten fakt w ogóle. Przeciwnie - cieszę się, że znów zaczynam od początku, bo nie ma nic bardziej satysfakcjonującego niż obserwowanie szybkich efektów. Z każdym treningiem jest coraz lepiej, widzę także po moim kalendarzu na endomondo, że udaje mi się dość systematycznie trenowac i te 3 wyjścia w tygodniu od miesiąca figurują w tabelce.
W tym tygodniu rozpoczęłam plan treningowy do półmaratonu napisany przez Wojtka Staszewskiego, ten sam, z którym zaczynałam rok temu i który moim zdaniem jest rewelacyjny. Pierwszy miesiąc nie należy do najbardziej obciążeniowych, opiera się na 2-3 wolnych wybieganiach, stopniowo wydłużanych w czasie z każdym tygodniem plus jeden dzień poświęcony podbiegom. Mimo, że to dość męcząca forma treningu, w zeszłym roku przekonałam się, jak bardzo jest niezbędna, głównie w sytuacjach startowych, gdzie mamy do czyniena z licznymi wzniesieniami (np. słynne chyba pod tym względem Jaworzno).