środa, 5 marca 2014

Od Biegu Wiosny do Biegu Wiosny

Hohoho, ile to już czasu minęło od ostatniego posta, a tu kolejny Bieg Wiosny się szykuje i my się chyba z małżonkiem na niego zapiszemy, celem motywacji - rzec jasna. W tym roku bieg wypada 23 marca i jestem super ciekawa, czy pogoda będzie, tak jak rok temu, równie ciepła i wiosenna :) Mam nadzieję, że temperatura mocno dodatnia nas nie zawiedzie. W tym roku może pobiegniemy z psem, zaznaczając sobie na Endomondo dodatkowo siłkę na prawe ramię, konsekwentnie wyrywane żyłka po żyłce z barku, gdy przebiegam z Tosią obok zoo lub obok innych radośnie bawiących się piesków.


4 komentarze:

  1. Będę wiernie kibicować! :)
    A Tośki zazdroszczę - cudowna psineczka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej. :) Aniu, jestes jedyna osoba w sieci, ktora google wskazuje pod haslem tarczyca, sport oraz bieganie. Pisz dla nas chorych. Potrzebujemy takich osob, jak Ty. :)
    Mam kilka chorob przewleklych, jestem rowniez po operacji usuniecia tarczycy. Nie jest lekko zyc bez niej. Codziennie zmagam sie z sama soba by wstac z lozka i wyjsc z domu. W kwietniu 2013 nie dawalam rady przejsc 1km, we wrzesniu ledwo dawalam rade przejechac na rowerze 5km, a w grudniu przebieglam juz 12km. Kazdy pokonany kilometr to wielka radosc. I sukces. :))) Nie bede owijac w bawelne. Kazdy krok w biegu to mordega. Walka z samym soba, ze zmeczeniem z ktorym juz sie budze rano. A kazdy krok je tylko wzmacnia. Kazdy krok, kazdy km to mordega nawet przy tak spokojnym, wolnym bieganiu jak moje. Kazdy krok to walka z sama soba. Trening przynosi efekty, sa one slabe, przychodza wolno - to nie dziala jak u zdrowych ludzi, i nie jest pozniej ani troche latwiej. Ale bieganie daje radosc, sile, moc, i napedza energie i usmiech. Zrzucilam 10 kg, ktore wczesniej mi przybylo. Trzymam sie rozmiaru 36. Oprocz ruchu, zaczelam uwazac na to ile i co laduje na moim talerzu. Przebiegalam cala zime, nawet najwieksze mrozy. Zwykle 5-6km, po zmierzchu 3,5 km, co 2-3 dni. Zaczelam pomagac sobie muzyka, na odtwarzaczu mp3 laduja piosenki, ktore dodaja mi energii. musza spelniac jeszcze jeden warunek: nie nudzic sie, poniewaz slucham ich w kolko kazdego dnia. I powtarzam sobie wciaz, to co przeczytalam na Towim blogu "wstaje, upadam, upadam, wstaje. Przegrywam wlake gdy sie poddaje." oraz moja motywacje od wielu lat: dam rade, mimo wszystko. Wiem, ze kazdego dnia, gdy poddam sie, bede zalowac. Zawsze zaluje. Wiec staram sie pamietac o tym, ze zycie jest krotkie, nie mam czasu na marnowanie dni na siedzenie w domu. Biegalam rowniez wiosna 2014r. Szlo mi jednak coraz gorzej. Jeszcze ciezej. znow slablam. i teraz, w maju, juz nie biegamm Moge co najwyzej znow marszobiegi robic. Fizycznie nie daje rady - to przez tsh, ktore znow bardzo odbiega od normy. Tsh szaleje, wypadaja wlosy garsciami... Nie wiem jak to jest, ale przez ten caly czas po operacji, najwyzej przez dwa miesiace mam tsh w normie. Oczywiscie, zazywam leki regularnie. Chodze do endokrynologa. Zwiekszam lub zmniejszam dawki w razie potrzeby, ale tsh wciaz sie zmienia - nie wiem dlaczego. To jakies wariactwo. Im bardziej tsh odbiega od normy, tym mam jeszcze mniej sil do biegania :( Ale mam jeszcze rower. Wiec jezdze na rowerze ile sie da. Ostatnio sprawdzilam swoj prog zmeczenia. W sumie przejechalam 44km (z przerwami na odpoczynek, robienie zdjec, etc.), ale skonczylo sie na tym ze gdy juz dotarlam do domu, miesnie trzesly sie ze zmeczenia, mialam mdlosci, i nie mialam juz sily kompletnie na nic. Nie moge biegac, ale moge pomagac przy organizacji biegow :) Kazdy powod by wyjsc do ludzi jest mi potrzebny. :) Dam rade, mimo wszystko, poniewaz wiem jak chce przezyc moje zycie. Chocby ostatnimi silami, chce wychodzic z domu, cieszyc sie przebywaniem na lonie natury, napawac zapachami kwiatow, kolorami lak, szumem drzew w lesie, wiatrem we wlosach, spiewem ptakow, promieniami slonca na skorze... Tak, cieszyc sie zyciem. :) A Ty, Aniu, pisz dla nas. Bo gdy ty dasz rade, to ja dam rade, i oni rowniez dadza rade. :) Piekne zdjecia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Słucha - dzięki. Serio dzięki za ten komentarz i Twoją historię. Ja ostatnio upadam i wstaję po kilka razy na dzień. Choroba związana z tarczycą to temat rzeka, jest tyle odgałęzień, które mają wpływ na codzienne życie, głównie pod kątem ENERGII. Energii życiowej - fizycznej i psychicznej. Już jakiś czas temu zaświtał mi pomysł, żeby skupić się na pisaniu o zmaganiu się, jakim jest dążenie ciągle pod prąd. A potem miałam jakiś znowu kryzys i zapomniałam o tym pomyśle, gdzieś wpadł i Ty mi znowu o nim przypomniałaś. Tak więc - dzięki. Jak pisałam wyżej jest mnóstwo tematów, o którym można i nawet trzeba napisać. Odkryłam do tej pory wiele rzeczy, które pomagają, a wiem, że przede mną co najmniej taka sama jak nie większa ilość. Przede wszystkim - JOGA. Joga w połączeniu z bieganiem, dobrym odżywianiem, nauką relaksu i medytacji, naturoterapią - może zdziałać cuda w sytuacji osoby, która z powodu wycięcia tarczycy lub jej części - nie ma siły ani energii na prowadzenie "normalnego" życia". Ja na przykład musiałam zrezygnować z pracy zawodowej, bo przestałam dawać radę. Ale mam teraz czas, który poświęcam gromadzeniu narzędzi, które mają za zadanie mnie wspomagać. Chcę też o tym pisać tutaj, w tym miejscu. Dzięki i mam nadzieję, do przeczytania :) Buziak.

    OdpowiedzUsuń