poniedziałek, 28 stycznia 2013

Drugi trening po operacji tarczycy :)

Tak, tak - dziś nie obyło się bez sprawdzenia, czy to, co wydarzyło się wczoraj nie było jakimś snem, żartem lub urojeniami powstałymi wskutek brania nowych tabletek.

I co? I się biegło!!! Wolno, bo wolno, ale do przodu! Dziś 6 minut dłużej i prawie pół kilometra dalej. Śnieg padał obficie i czułam się, jak gdybym przemierzała leśne ścieżki Narnii. Asekurował mnie Tata, co chwilę pytając, czy wszystko OK, a ja - no cóż, odpowiadałam - wszystko OK!!! :)

Po powrocie rozciąganie i SPA w łazience - ale przyjemnie. Nawet mam zakwasy (jak ja kocham mieć zakwasy!). Na rozgrzanie krem marchewkowy z pestkami z dyni. Jest gites.

Jutro mam szlaban na bieganie (dzięki B. :P)

6 komentarzy:

  1. Cześć Aniu. Cieszę się, że w końcu trafiłam na kogoś kto chce i daje radę biegać po operacji usunięcia tarczycy. Czy możesz napisać na jaką chorobę chorowałas? Po operacji biegam po 6 min, dlużej nie daję rady. W porównaniu do tego jak ledwo człapałam w ślimaczym tempie przed opefracją do stacji metra, to świetny wynik. Więc cieszę się, że jest lepiej, ale tęsknie za porządnym wybieganiem się. Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Aniu, miło, że piszesz :) Ja miałam raka brodawkowatego tarczycy. Jeśli chodzi o bieganie po operacji, to tak jak pisze na blogu, 11 dni po operacji wyszłam pierwszy raz potruchtać i to tylko na 2-3 km. Potem się rozkręcałam i już około marca zrobiłam pierwsze 15 km. Mimo wszystko czułam różnicę w bieganiu przed i po operacji. Ciężej się rozkręcałam na każdym treningu i nie wyraźnie spadlo mi tempo. Generalnie w tej chwili zarzuciłam bieganie z pwoodu braku energii i sił, którego źródło staram się teraz zlokalizować. Przerzuciłam się na jogę, która nie wymaga ode mnie wysiłku kardio. W tym roku miałam jeszcze jjeden rzut z bieganiem w okolicach lata i dość dobrze mi szło. Więc myśle dalej, że bieganie zaczyna się w głowie i z pewnością jeśli chce się biegać, to nic nie stoi na przeszkodzie, nawet niski poziom TSH :) Kiedy miałaś operację? 6 min na kilometr jest bardzo OK i tu się nie ma czego wstydzić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha, oprócz jogi uprawiam teraz "walking" :D od 3 tygodni mamy psa i w plan mojego dnia chcąc nie chcą są wpisane co najmniej 2 spacery. Może to będzie dobra baza pod treningi biegowe, jeśli będę chciała wrócić do biegania w ogóle. Ale tym razem już z pieskiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Och, jaki km. Kilometr to na razie wciaz moim marzeniem by przebiec bez odpoczynku. :) Ale ze mna bylo kiepsko jeszcze przed operacja... Choroba "zjadla" kondycje i miesnie w ciagu 4 miesiecy. Ostra postac Gravesa - Basedowa. Tak wiec w drugiej polowie maja po przejsciu 150m usialam odpoczywac i nabierac sil na dalszy spacer. Aha, operacja. Operacje mialam w grudniu.
      Z brakiem energii i sil, a takze i z brakiem checi, wszyscy z niedoczynnoscia t. musza sie zmagac. Tak wiec tym bardziej my bez tego wazngeo narzadu. Uregulowane tsh niewiele pomaga, przynajmniej u mnie. Chodze na salse, nordic walking, rower... Kocha biegac wiec nie moge sie powstrzymac :) probuje i bede probowac wrocic do tego :) Ale wciaz nie czuje sie gotowa na trening, czy tez rehabilitacje ze sportowym fizjoterapeuta. Chcialabym iec wiecej sil, by moc wiecej z nim cwiczyc.
      Psa zazdroszcze, to swietna motywacja. wiem, bo brat podrzuca mi czesto swojego. :)))

      Usuń
    3. To tym większy szacun, że działasz :) Nie bój się i jak tylko czegoś Ci się zachce - rób to! :D ja się w zeszłym roku pukałam w głowę, gdy zapisywałam sie na maraton we wrzesniu, czułam że mega chcę, ale rozsądek mi zrzędził, ze za krótko jeszcze biegam. wzięłam i zrobiłam to, i dobrze bo gdybym wczesniej sie dowiedziała, że jestem chora etc. to bym sie nie zdecydowała, nie mówiąc już o czasie pooperacyjnym. może rzeczywiscie warto zacząć od rehabilitacji z fizjoterapeutą? z jednej strony zaczniesz działać a z drugiej będziesz mieć dobry support.

      Usuń